wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 4



         Obudziło mnie skrzypienie drzwi wejściowych oraz kroki, nienależące do Dymitra ani lekarki, a już na pewno nie Lissy. Otworzyłam oczy i sięgnęłam pod poduszkę, by wyciągnąć z tamtą sztylet, ale nie wzięłam go z domu. Zrezygnowana spojrzałam w stronę wejścia i ujrzałam osobę, której nie spodziewałam się zobaczyć w tym miejscu.
-Witaj mała dampirzyco. Słyszałem w kawiarence że trafiłaś do kliniki i musiałem to sprawdzić. Co się stało?-zapytał wyraźnie przejęty całą sprawą.
-To nic takiego, po prostu mały wypadek, ze strzygami w roli głównej. 
-Znów? Coś często gościsz w szpitalach ostatnimi czasy. A, byłbym zapomniał, to dla Ciebie, na poprawienie humoru. -uśmiechnął się, wyciągając zza pleców sporych rozmiarów bombonierkę.
-Dziękuję, nie trzeba było. Jak widzę, już się na mnie nie gniewasz.
-Stare dzieje, może zacznijmy wszystko od Nowa? 
-Możemy spróbować, ale proszę, nie prowokuj Dymitra. I tak mamy ostatnio sporo spraw na głowie.
-Właśnie, ap ropo niego, czemu go przy tobie nie ma?
-Był ale ma obowiązki strażnika, które musi wypełniać. Teraz przydzielili do niego jakiegoś nowicjusza,  do mojego powrotu, który nie będzie szybki.
-Właśnie,  co ci jest w końcu? Lissa chodzi ostatnio przygnębiona.
-Trochę na nią ostatnio naskoczyłam, to pewnie dlatego. Słuchaj, nie jedziesz w najbliższym czasie do akademii w Montanie? Potrzebuje starych woluminów, leżących na strychu kaplicy, a sama nie mam możliwości się tam dostać. Są w dużym kufrze.
-Zobaczę co da się zrobić. Ale nadal nie powiedziałaś co ci jest.
-Cóż...
         Nagle usłyszałam kroki na korytarzu i po chwili zauważyłam Dymitra, który przystanął gdy tylko zauważył Adriana.
-Więc to jednak  jego dziecko.-odezwał się po dłuższej chwili milczenia, przyglądając się morojowi.
-Jakie dziecko? O czymś nie wiem?
-Dymitr! Ile razy mam ci powtarzać,  że jest twoje? Adrian tylko przyszedł mnie odwiedzić i przy okazji wyjaśnić kilka spraw.
-Sama dobrze wiesz, że nie może być moje. Rozumiem twoją chęć bycia matką, ale mogłabyś mnie chociaż nie okłamywać.-powiedział, marszcząc gniewnie brwi.
-Czy ty siebie słyszysz człowieku?!  Ja nigdy nie chciałam mieć dziecka, a już zwłaszcza z innym niż ty mężczyzną! Adrian może ci powiedzieć czy spaliśmy ze sobą, czy nie! Mam was wszystkich dość! Zróbcie coś pożytecznego i zostawcie mnie samą!-wydzierałam się na nich, aż poczułam silny ból w dole brzucha, przez co syknęłam i zgięłam się.
-Roza.-usłyszałam głos ukochanego, który ociekał zmartwieniem.
-Co tu się dzieje? Mówiłam już strażniku Bielikov, że pacjentce potrzebny jest spokój, ale do was chyba nie dotarło. Spokojnie skarbie, musisz się uspokoić, gniew nic nie pomoże na upartych mężczyzn, a tylko zaszkodzi dziecku.-mówiła do mnie łagodnie, jej głos brzmiał matczynie. 
                Chłopcy tak jak „prosiłam”, wyszli z Sali. Miałam już dość tych wszystkich podejrzeń, kłótni i czepiania się mnie o wszystko. Do głowy przyszła mi myśl, by jak już będę mogła wyjść ze szpitala, odwiedzić mojego staruszka i pomieszkać z nim trochę. To dałoby do myślenia Dymitrowi i przy okazji spędziłabym trochę czasu z Abe’em , skoro nie mogę wykonywać swoich obowiązków.
-Pani doktor, mogłaby pani poprosić kogoś by przyniósł moją komórkę? To dla mnie ważne.
-Z tego co pamiętam to pani chłopak ją tu przyniósł, powinna być w szafce przy łóżku.
                Uśmiechnęłam się w podzięce i szybko przeszukałam mebel, gdzie znalazłam mój telefon, po czym wybrałam  dobrze znany numer. Czekałam kilka sygnałów, aż w końcu odebrał.
-Witaj staruszku, jak ci się żyje?
-Rose, jaka niespodzianka, znudziło ci się tam na dworze?-zapytał ze śmiechem.
-Można tak powiedzieć. Miałbyś coś przeciwko temu, żebyśmy spędzili niedługo trochę czasu razem?
-Co się dzieję? Znów masz kłopoty?-odezwał się wyraźnie poddenerwowany.
-Kłopoty to moja specjalność tato. Już dość długo było spokojnie, za długo.
-Czegóż innego mógłbym się po tobie spodziewać. Afera na miarę królobójstwa? Mam szykować nową „bramę”, by pomóc ci uciec?
-Pogadamy o szczegółach jak przyjedziesz na dwór, co mam nadzieję uczynisz za dwa dni. Do zobaczenia ojcze.-rzuciłam szybko i rozłączyłam się.

1 komentarz:

  1. Hejo kochana! :3
    Cóż... Teraz, gdy pojawił się Adrian, zaczynam wątpić, czy Rosę może być szczera. Już się pogubiłam. To jest dziwne! Skoro nie zdradziła Dymitra, to jakim cudem zaszła w ciążę? Dhampir... Czekam na wyjaśnienia ;)
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! Ściskam! :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń