-Cóż, mam nadzieję, że nie zmienisz zdania na ten temat, gdy
przedstawię ci powód, dla którego cię tu ściągnęliśmy. – mruknęłam, wstając
ostrożnie z posłania.
-Nic nie zmieni mojej miłości do ciebie i naszego dziecka
Roza. Powinnaś o tym wiedzieć najlepiej. - powiedział, pomagając mi przejść krótki odcinek do drzwi.
-Spokojnie, nie jestem jakąś kaleką, żebyś musiał
mnie prowadzić za rączkę Dymitr. Zejdźmy do jadalni, zaraz powinni podawać
obiad. Mam ochotę na krwistego steka z frytkami i surówką z marchewki oraz
jabłka. Mmmm pycha!
Mój ukochany roześmiał się tylko.
Schodziliśmy po schodach i im bliżej celu byliśmy, tym bardziej się
denerwowałam. Zdawałam sobie sprawę, że był poważny powód, dla którego rodzina
Bielikowów nie wiedziała o przemianie ich członka ze strzygi s powrotem w dampira. Pozostało mi się modlić, by miłość
mojego życia nie znienawidziła mnie przez tą całą sytuację.
Wracając jednak
do tej chwili. Gdy doszliśmy już do jadalni, usłyszałam kilka głosów, mówiących
na raz i to sprawiło, że momentalnie się spięłam. Strażnik wyczuł to od razu i zmarszczył brwi, spoglądając na mnie pytająco, a gdy nie odpowiedziałam na jego nieme pytanie, wszedł do pomieszczenia. Po przestąpieniu progu, zatrzymał się gwałtownie i patrzył z niedowierzaniem na osoby się tam znajdujące.
-Synku. Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, że wróciłeś do nas. - powiedziała ze łzami w oczach pani Bielikow, po czym rzuciła się, by uścisnąć syna. Dymitr w pierwszej chwili nie odwzajemnił uścisku, ale gdy minął szok, okręcił się z nią dookoła własnej osi.
- YA takzhe propustil mama.
-Więc czemu nie poinformowałeś nas wcześniej, że żyjesz? Młody człowieku, jak mogłeś nie dać znaku życia własnej rodzinie! Czy ty masz pojęcie przez co my przechodziliśmy? Gdyby nie przeczucia twojej babki, nadal żylibyśmy w nieświadomości! - zaczęła podnosić głos kobieta.
-Nie chciałem, żebyście musieli przeżywać w przyszłości wszystko jeszcze raz. Takim sposobem oszczędził bym wam dalszych nieprzyjemności.
-Wolę cierpieć jeszcze raz, niż stracić cię już teraz. To nie sprawiedliwe, że podjąłeś tą decyzję bez mrugnięcia okiem. Jakbyś już nie potrzebował starej matki ani rodziny. Zamiast tego postanowiłeś nas wymienić. - załkała Olena.
-Nikogo nie chciałem wymienić, ciąża Rose była dla nas wielkim szokiem. Jeszcze kilka minut temu nie miałem pewności, czy dziecko jest moje, więc nie zarzucaj mi czegoś, co nie jest prawdą. Wszystkie swoje decyzje podejmowałem w dobrej wierze i przykro mi, że tego nie rozumiesz .- zakończył ze smutkiem ukochany.
-Podano do stołu, rozmowę proponuje dokończyć po posiłku. -wtrąciła moja rodzicielka, nie znoszącym sprzeciwu tonem.
Przez cały czas, gdy jedliśmy, panowała niezmącona niczym cisza, jedynym dźwiękiem były stukające o talerze sztućce.-Synku. Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa, że wróciłeś do nas. - powiedziała ze łzami w oczach pani Bielikow, po czym rzuciła się, by uścisnąć syna. Dymitr w pierwszej chwili nie odwzajemnił uścisku, ale gdy minął szok, okręcił się z nią dookoła własnej osi.
- YA takzhe propustil mama.
-Więc czemu nie poinformowałeś nas wcześniej, że żyjesz? Młody człowieku, jak mogłeś nie dać znaku życia własnej rodzinie! Czy ty masz pojęcie przez co my przechodziliśmy? Gdyby nie przeczucia twojej babki, nadal żylibyśmy w nieświadomości! - zaczęła podnosić głos kobieta.
-Nie chciałem, żebyście musieli przeżywać w przyszłości wszystko jeszcze raz. Takim sposobem oszczędził bym wam dalszych nieprzyjemności.
-Wolę cierpieć jeszcze raz, niż stracić cię już teraz. To nie sprawiedliwe, że podjąłeś tą decyzję bez mrugnięcia okiem. Jakbyś już nie potrzebował starej matki ani rodziny. Zamiast tego postanowiłeś nas wymienić. - załkała Olena.
-Nikogo nie chciałem wymienić, ciąża Rose była dla nas wielkim szokiem. Jeszcze kilka minut temu nie miałem pewności, czy dziecko jest moje, więc nie zarzucaj mi czegoś, co nie jest prawdą. Wszystkie swoje decyzje podejmowałem w dobrej wierze i przykro mi, że tego nie rozumiesz .- zakończył ze smutkiem ukochany.
-Podano do stołu, rozmowę proponuje dokończyć po posiłku. -wtrąciła moja rodzicielka, nie znoszącym sprzeciwu tonem.