niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 9



-Po co ci takie wiekowe książki Rose?- odezwał się brunet.

-Muszę udowodnić wszystkim niedowiarkom, że Rosemari Hathaway ma racje i nikogo nie zdradziła, a najbardziej Dymitrowi.

-I do tego ci ta cała makulatura? – zapytał sceptycznie.

-Od pewnego czasu tylko w takich dziennikach znajduję wskazówki.

-No dobrze, już. – rzucił, biorąc w ręce jeden z egzemplarzy – To czego w takim razie szukamy?

-Jak znajdę już to „Coś” wtedy ci powiem. Sądzę jednak, że chodzi o kolejny  z cudów, taki jak Anna Pocałunek Cienia. – odparłam, po czym zagłębiłam się w lekturę. 

                Po kilku godzinach siedzenia po turecku i nachylania nad książką, moje ciało postanowiło zaprotestować. Bolały mnie szyja, kręgosłup oraz nogi, więc postanowiłam zejść na parter i przynieść coś do jedzenia. Nie przewidziałam jednakże tego, że kończyny dolne nie będą chciały mnie słuchać, więc gdyby nie szybki refleks Reeda, leżała bym rozciągnięta na podłodze.

-Uważaj  Rosie,  to się mogło źle skończyć. – powiedział, odstawiając mnie z powrotem na łóżko i podnosząc księgę, która jakimś cudem znalazła się na podłodze – Czemu wstałaś głuptasie?
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mnie tak nie nazywał? Chciałam po prostu wyprostować kości i skoczyć po coś do jedzenia. Nasza dwójka jest potwornie głodna. – zajęczałam żałośnie, na co chłopak się zaśmiał.
-Posiedź tu spokojnie, a ja ci coś zaraz przyniosę, okej?
-Spoko. Tylko jakbyś mógł jeszcze jakieś żelki skombinować,  to byłoby wspaniale. Najlepiej takie kwaśne robaczki.

- Zobaczę co da się zrobić. Zajmij się lepiej tymi zapiskami.
                Gdy tylko wyszedł, otworzyłam księgę, będącą dziennikiem Św. Władymira, na stronie , która przypadkowo się otworzyła przy jej upadku i zaczęłam czytać. Po kilku minutach natrafiłam na fragment, który mnie zaciekawił.



"Dni ostatnio bywają kapryśne, a wraz z nimi ludzie. Od ostatniego ataku demonów minęło kilka dób, wszyscy nadal wydają się nie dowierzać temu co się stało. Ale oto obok mnie siedzi żywy dowód na to, że udało mi się dokonać cudu i to dosłownie żywy, gdyż ten oto mężczyzna z potwora stał się na nowo ułaskawiony przez Boga, odzyskując swą duszę. Camillo Del Silli  jest teraz dampirem, który żałuje swych niecnych uczynków jako dziecko diabła i moim obowiązkiem jest udzielić mu przebaczenia w imię Ojca. (...)"




                Dalej były opisywane wyniki obserwacji owego dampira, przez świętego i jakieś drobne wydarzenia, aż natchnęłam się na kolejny ciekawy fragment.


Niesamowite.  Pierwszy raz spotkałem się z takim cudem.  Niektórzy przypisują go mi, ale to prawdopodobnie błogosławieństwo dla Anny Pocałunek cienia i Camillo Wyrwanego ze szponów śmierci albo  kolejny efekt uboczny mojej ingerencji w ich życie.  Niemniej jednak wszyscy radują się szczęściem tej dwójki, od czasu gdy rozeszła się wieść, iż Anna jest brzemienna.





-Bingo. – powiedziałam, uśmiechając się i gładząc swój widoczny już brzuch -  Teraz twój tatuś się już nie wykręci.

5 komentarzy:

  1. Genialne !!!! Pisz dalej z niecierpliwością czekam na dalsze losy ... to jest takie kochane <3 Wesołych Świąt życzę !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Czekam na następny ;) -Jula^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się coraz ciekawiej! Niech udowodni swoją niewinność!! :D
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next? Czekam z niecierpliwością. Pisz i coś jeszcze dodaj. Czekam. Pozdrawiam i życzę weny. :-*

    OdpowiedzUsuń